Na wielu plażach można spotkać sprzedawców napojów, kocy, okularów i masażystów itp. Jednak nie każdy wie, że ten sam produkt w sklepie czy usługa może kosztować kilka razy taniej.
W turystycznych miejscach można spotkać głównie ciemnoskórych mężczyzn, którzy oferują najróżniejsze produkty. Przy deptakach rozkładają swoje koce, na których każdego dnia są m.in. torebki, okulary, koszulki piłkarskie, zegarki.
Następnie opowiadają bajki, że np. koszulka FC Barcelony za 25-40 euro jest oryginalna, czy torebka Chanel za 20-30 euro została sprowadzona z ekskluzywnych sklepów w Europie. Nie wspominając o podróbach zegarków. Oczywiście bez żadnej gwarancji. Koc plażowy kosztuje w sklepie ok. 7 euro, a u sprzedawców na plaży nawet 30 euro.
Napoje na plaży w puszkach kosztują ok. 2 euro, tymczasem w sklepie można je kupić za pół euro. Trzeba też uważać na zakup własnoręcznie przygotowywanych napojów np. Mohito, które jednak tak nie smakują. Na plażach można też kupić kawałki arbuza, melona, ananasa i kokosa.
Taka sprzedaż nie jest legalna. Gdy pojawia się policja, to sprzedawcy okrzykami lub telefonami szybko się komunikują, pospiesznie zarzucają wór z towarami na plecy i odchodzą.

Sprzedawcy z plaży mają też inny sposób. Gdy jedzie policja to potrafią wtopić się w tłum i… siadają na kocu przypadkowego turysty, aż radiowóz nie zniknie.
Zdarza się również, że pod pozorem sprzedaży innych przedmiotów oferowane są dyskretnie… narkotyki.
Chińczycy oferują masaż całego ciała za ok. 25 euro. Na plaży ze względu na piasek może to być mało przyjemne. Nieważne, że protestujesz, ale oni często dla zachęty zaczynają masować np. stopy, pomimo naszej odmowy. Jednak masaż trwa kilka, kilkanaście minut. A profesjonalny masaż można mieć już za podobną cenę w gabinecie i to dłuższy niż na plaży. (nk)
Foto: Czytelnicy